Czy jest coś bardziej brytyjskiego niż herbata? Być może Rodzina Królewska i rozmowy o pogodzie, jednak i te nie obejdą się bez tradycyjnego cuppa (cup of tea). Ten pyszny, bursztynowy napój to nie tylko uświęcona tradycja Brytyjczyków i ciekawostka dla obcokrajowców. Herbata i związane z nią zwyczaje przyczyniły się do zmian kulturowych w Wielkiej Brytanii, które miały wpływ obyczajowość i...prawa kobiet. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, przeczytaj nasz artykuł!
Herbata pojawiła się w Anglii w XVII wieku, a dokładnie w 1652 roku, czyli całe dwadzieścia lat później niż we Francji. Początkowo jej suche liście dodawano do lekarstw, a stać na nią było jedynie najbogatszych. Z czasem trafiła też na stoły niższych klas społecznych, choć, niestety, nieco się różniła od tej, pitej przez arystokrację. Przedsiębiorczy Wyspiarze znaleźli sposób na obniżenie jej ceny - dodając suszone liście innych roślin i farbując. Przez lata sposób parzenia herbaty i rytuały związane z jej piciem uległy modyfikacjom, lecz jedno się nie zmieniło - Brytyjczycy wciąż kochają herbatę i piją jej całkiem sporo, choć, o dziwo, wcale nie najwięcej na świecie (wyprzedzają ich Turcy).
Dla mieszkańców Wysp Brytyjskich słówko tea, czyli “herbata”, kryje w sobie cały wachlarz możliwości spożywania tego napoju i zróżnicowane okoliczności temu towarzyszące. Należy więc rozróżnić high tea i low tea.
High tea, zwane też meat tea wzięła swoją nazwę od...wysokości stołu, przy której ją pito. Osoby pracujące jadły posiłek w czasie przerwy przy normalnym stole i popijały go właśnie herbatką. Czemu meat tea (meat to po angielsku “mięso”)? Ze względu na produkty spożywane podczas takiego posiłku - często zawierały one kawałek mięsa.
Low tea, określane też mianem cream tea było domeną osób z wyższych sfer. Delektowano się nią przy niskich stolikach kawowych. Filiżance herbaty towarzyszyły ciasteczka z dżemem lub inne słodkości.
Jak już wspomnieliśmy, herbata wywarła wpływ na rozwój ruchu feministycznego w Wielkiej Brytanii, a związane jest to z herbaciarniami (tea rooms). W XIX wieku kobiety rzadko miały okazję wychodzić bez nadzoru z domu i swobodnie spędzać czas “na mieście”. Istniały już kawiarnie, lecz z ich uroków mogli korzystać jedynie mężczyźni. Ewidentną lukę na rynku zapełnił Thomas Twinning, otwierając w Londynie pierwszą herbaciarnię. Co prawda, panowie teoretycznie mogli ją odwiedzać, lecz w praktyce było to miejsce zdominowane przez kobiety. Twinning sprytnie umiejscowił swoją herbaciarnię nieopodal ekskluzywnych sklepów, dzięki czemu panie mogły połączyć zakupy, ploteczki, spotkania towarzyskie i odpoczynek od rodziny. Pomysł okazał się genialny i wkrótce powstało więcej takich miejsc.
Herbaciarnie, kuszące i przyciągające wiele kobiet bardzo przysłużyły się sufrażystkom, ponieważ mogły tam spokojnie i bezpiecznie przemawiać do zgromadzonych pań, które chętnie ich słuchały. W ten sposób niewinne spotkania nad filiżanką herbaty zmieniły się w okoliczność sprzyjającą rozwojowi ruchu walki o prawa kobiet w Wielkiej Brytanii.
Z czego wynika to wyjątkowe zamiłowanie Brytyjczyków do bursztynowego napoju? Można dopatrzeć się powodów dwojakiego pochodzenia. Po pierwsze, mieszkańcy Wysp za sprawą izolacji od stałego lądu, nie ulegli szaleństwu związanego z kawą. Podczas gdy Europejczycy kontynentalni zakochiwali się w smolistym napoju, Brytyjczycy kultywowali i umacniali zwyczaje związane z herbatą.
Drugim powodem jest fakt, że herbata to uniwersalny powód i wymówka w każdych okolicznościach. Spotkanie z przyjaciółmi, chwila odpoczynku, rozmowa o interesach, potrzeba umilenia sobie deszczowego dnia… Nie istnieje taka okazja, która nie wiązałaby się z możliwością wypicia filiżanki herbaty. Miłość do niej na pewno ma związek także z angielskim five o’clock, czyli podwieczorkiem.
Potrzebujesz lepiej znać angielski?
Chcesz dodatkowych wskazówek?
Skąd wzięła się tradycja picia popołudniowej herbatki (wykorzystując to jednocześnie jako okazję do zjedzenia kanapki i czegoś słodkiego)? Okazuje się, że odnajdziemy w tym także polski akcent! Tea time, czyli czas na herbatkę wziął swój początek na dworze królewskim, podbił serca Brytyjczyków i wpłynął na pewne rozluźnienie obyczajów.
Zacznijmy od polskiego akcentu, bo pewnie umierasz z ciekawości, na czym on polegał. Otóż sprawcą zamieszania stał się Ignacy Łukasiewicz, który w 1853 roku wynalazł lampę naftową. Ten niewinny przedmiot zrewolucjonizował życie Brytyjczyków. Przed nastaniem tego wynalazku życie toczyło się zgodnie z naturalnym cyklem dnia. Wstawano, kiedy robiło się jasno, a do łóżka trzeba było się położyć wraz z zapadnięciem zmroku. Posiłki także spożywano według rytmu narzuconego naturalnym światłem słonecznym.
Lampa naftowa zupełnie to zmieniła. Ostatni posiłek dnia zaczęto spożywać coraz później, nawet o 21, co sprawiało, że przerwa pomiędzy obiadem (luncheon) a kolacją/obiadokolacją (dinner) znacznie się wydłużyła. Co ciekawe, jej długość rosła wraz z zasobnością portfela. Intensywne korzystanie z lamp naftowych znamionowało bowiem dostatek i wysoką pozycję społeczną.
VII księżna Bedford, Anna Maria Russel boleśnie odczuwała ten przymusowy post każdego dnia. Dlatego na polecenie księżnej, służba przemycała do jej komnat herbatę i coś do przekąszenia, np. ciastka lub kanapki. Anna Maria Russel nie zdołała utrzymać swojego zwyczaju w sekrecie zbyt długo i wkrótce arystokracja, a następnie także niższe klasy społeczne z radością i ulgą podążyły w jej ślady.
Five o’clock, podobnie jak herbaciarnie, mocno wpłynął na obyczaje Brytyjczyków. Panie zapraszały na herbatkę swoje przyjaciółki i mogły cieszyć się większą swobodą w sensie dosłownym i przenośnym. W trakcie low tea dozwolone było przyjmowanie gości w ubraniu domowym, bez gorsetu, tzw. tea gown. Co ciekawe, w czasach małżeństw obowiązkowo aranżowanych, romanse były popularną rozrywką, szczególnie w wyższych sferach społecznych. Tea time stanowił bezpieczny moment w ciągu dnia na spotkanie z ukochaną lub ukochanym.
Parzenie herbaty po angielsku stanowiło kiedyś prawdziwy rytuał i wymagało o wiele więcej czasu i zachodu niż zalanie papierowej torebki gorącą wodą. Aby napić się tego napoju jak prawdziwy Brytyjczyk, niezbędny jest zestaw z delikatnej porcelany, najlepiej w piękny, kwiatowy wzór. Zestaw taki składa się z imbryka, mlecznika i filiżanek ze spodkami o średniej wielkości - nie mogą być ani za małe, ani za duże. W imbryku parzymy, oczywiście, wyłącznie prawdziwą herbatę liściastą (loose-leaf) ukrytą w specjalnym, metalowym pojemniczku (tea caddy).
Sama czynność picia herbatki była precyzyjnie określona przez etykietę. Zwykle tea time obejmował trzy lub cztery dolewki napoju, a damy uczyły się, jak prawidłowo trzymać filiżankę, mieszać herbatę oraz pić w szczególny sposób, z lekko rozchylonymi wargami.
Mieszkańcy Wysp Brytyjskich nie ograniczają się do picia jednego rodzaju herbaty. Coraz większą popularność zdobywa zdrowa zielona herbata oraz mieszanki herbat owocowych. Jednak najpopularniejsze gatunki to wciąż:
Tradycyjnie, po zalaniu listków wrzątkiem w czajniczku, odczekujemy dwie do pięciu minut. Następnie herbata powinna znaleźć się w filiżance z dodatkiem mleka. Tutaj istnieją dwie szkoły, pierwsza z nich to milk first, czyli najpierw wlewamy do filiżanki mleko, a dopiero potem dodajemy herbatę. Jeśli postanowiłeś sprofanować uświęcony zwyczaj parzenia herbaty w imbryku i zrobiłeś to od razu w filiżance (barbarzyństwo!), obowiązuje zasada milk after, czyli dodanie mleka do herbaty.
Niestety, piękna tradycja i związany z nią ceremoniał powoli zanika w pośpiechu dzisiejszego świata i Anglicy znacznie częściej sięgają obecnie po dobrze nam znane papierowe torebki z herbatą (bag tea), które po prostu zalewają wrzącą wodą bezpośrednio w kubku, zupełnie jak my...
Jeśli wybierasz się do Anglii, możesz przeżyć szok, kiedy zamówisz a cuppa w restauracji. Pamiętaj, że cytrynę, a czasem także cukier, dostaniesz tylko na specjalne zamówienie. Standardowo otrzymasz za to imbryczek ze świeżym naparem, filiżankę i sporą porcję mleka. Cream tea, czyli herbata z mlekiem lub śmietanką to tradycja, obyczaj i fundament brytyjskości.
Szczególną odmianą angielskiej herbaty z mlekiem jest builder’s tea - “herbata robotnika budowlanego”. Mocna, z dużą ilością cukru i mleka dostarcza więcej energii niż ta w standardowym wydaniu.
Na koniec, kilka ciekawostek na temat herbaty:
Historia i zwyczaje związane z piciem herbaty w Wielkiej Brytanii to fascynujący wycinek kultury tego kraju. Kiedy następnym razem będziesz parzył sobie filiżankę tego napoju, pomyśl o skomplikowanych rytuałach, wymaganych niegdyś w świecie angielskiej arystokracji. Więcej takich ciekawostek poznasz na kursie języka angielskiego Speak Up. Dopasuj grafik zajęć do siebie, korzystaj bez ograniczeń z nowoczesnych ćwiczeń multimedialnych i szlifuj konwersację na zajęciach z lektorem.
Sprawdź naszą ofertę i dołącz do osób, które mówią po angielsku!
Potrzebujesz lepiej znać angielski?
Chcesz dodatkowych wskazówek?